Rozdział 13.
Panie Boże.
Długo sie nie odzywałam. Przepraszam cię za to. Co nowego u mnie? Szczerze powiedziawszy lepiej. Z tego co mi mówi lekarz z Amelką jest lepiej. Co prawda nie jest przytomna, ale jej serce powraca do normalnego bicia. Ale pozostał mi jeden problem. SIOSTRA! . Przyjechała już do Polski. Podobno w karygodnym stanie. Była naćpana, do domu przywiozła ją policja. Wczoraj była u mnie w szpitalu - oczywiście trzeźwa i w pełni świadoma swoich czynów.
-Czeeeść Peggy, siostrzyczko!- przywitała się ciepło
-Co ty robisz? - zapytałam na wstępie, nawet sie nie witając
-O co ci chodzi?
-Rodzice mi wszystko powiedzieli, powiedz mi co się stało z moją kochaną,grzeczną siostra?
-Nic się nie stało, ja po prostu..
-Mów mi prawdę, wiesz że jestem chora, biorę chemię wiec zrób to dla mnie.- powiedziałam podniesionym tonem
-Na prawdę nic się nie martw. Wiem popełniłam wiele błędów w Stanach, ale przyjechałam tutaj by się zmienić Aby zacząć wszystko od poczatku
-A to na lotniku ?! Co to było, powiedz mi!- zaczęłam krzyczeć
-Owszem, to było głupie. Ale Pegg ja sobie nie radzę, mam problemy. Myślałam że tak od nich ucieknę..
-Ale wiesz, że to nie wyjście - to nie sposób. - powiedziałam
-Wiem, dlatego tutaj jestem. Między innymi chciałam cie za to wszystko przeprosić, wiem że ty masz swoje problemy ; te szpitalne. Masz złe wyniki, za dużo się stresujesz..
-A jak mam się nie stresowac, no powiedz jak. Moja dobra koleżanka prawie umarła, ty odwalasz jakieś akcje. W ogóle wybacz, ale musisz już isc - zaraz jest obchód lekarski.
-Dobrze, pójdę ale pojawię się tu jeszcze. - pożegnała się
Ta rozmowa nic mi nie dala. Dalej byłam w punkcie 0. Niczego nowego sie nie dowiedziałam. A moja siostra? Jak zwykle nic nie mówi. Nawet nie wspomniała o swoim "chłopaku". . Szczerze mówiąc nie mam do niej sił. Dziś Eryk nie przyjdzie. Przyjeżdza jego rodzina. Zaraz obchód wiec będę się żegnać. Wkrótce znów się odezwę.
Całusy Peggy.
____________________________________________________________________
Wybaczcie ze tak mało piszę. Nie mam czasu.
Rozdział dedykowany Paulinie G. obiecałam to masz <33333. I miss you ;**
Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 19 sierpnia 2012
środa, 15 sierpnia 2012
Rozdział 12.
Panie Boże.
Dzisiejsza data jest zdecydowanie zła.. Najpierw wiadomość o stanie Amelki, potem moje wyniki a na koniec rozmowa z rodzicami. Chcesz wiedzieć co z nową? Będzie mi ciężko o tym mówić ale muszę to z siebie wydusić. A więc :
Tej feralnej nocy kartka pogotowia zabrała Amelkę do szpitala (nie wiem gdzie dokładnie). Miała bardzo słaby puls, była nieprzytomna, sina. Zdążyła jedynie nacisnąć przycisk wzywający pielęgniarki. Dlatego było takie zamieszanie na korytarzu. Dlaczego była przykryta kocem? Pielęgniarki nie chciały by małe dzieci widziały Amelię w takim stanie. Około 5 nad ranem Am. była już w szpitalu. Lekarze po ocenieniu sytuacji zabrali ją na salę operacyjną. Nikt jednak nie wie co tam sie działo. Wiadomo tyle że walczyli o jej życie. Potem przyjechali jej rodzice. Byli zrozpaczeni - w pełni ich rozumiem. Tak strasznie bali sie o swoją jedyną córkę. Co prawda lekarze nie są pewni co tak na prawdę się stało ale w 60% podejrzewają zakażenie. Nie określi tego dokładnie. Jej obecny stan jest cięzki. Bardzo cięzki. Skąd o tym wszystkim wiem?. Był u mnie lekarz, na obchodzie. Wiedział że przyjaźniłam się z Amelką i powiedział mi to. Bał mi się o tym powiedzieć, ponieważ wie że jestem wrażliwa i się popłaczę. Tak też się stało, ale przynajmniej wiem co się dzieje z moją koleżanką.
Następnie, tak gdzieś po południu przyszła do mnie pielęgniarka. Powiedziała ze moje wyniki znów są niezadowalające. Nie przeraziłam się tym, ponieważ moje wyniki zawsze były złe. Ale przejdźmy do sedna. Kilka godzin temu byli u mnie rodzice. Jako tako wszystko u nich dobrze, tylko siostra ma jakieś problemy. Nie wiedziała jakie - do tej pory. Jak wiesz (lub nie) wyjechała do Stanów, znów. Nawet sie nie pożegnała - to okropne ale przeboleję.
-Mamo, tato czy coś się stało? - spytałam
-Niee, kochanie nie martw się - odpowiedziała mama z uśmiechem
-Przecież widzę.
-Chyba czas jej powiedzieć.. ja już dłużej tak nie mogę - oznajmił tata
-Pegg, tylko sie nie denerwuj. Twoja siostra ma problem. .Wpadła w tarapaty, ale my z ojcem jej pomożemy i wszystko sie ułozy.
-Ale mamo co się dzieje, dokładnie!
-Jak wiesz poznała tam chłopaka, i on ją wplątał w złe towarzystwo. Narkotyki, alkohol. .
-O matko. .- przeraziłam się
-Ale nie denerwuj się. Ona do nas wraca .. moze nie na stałe ale wraca. Wszystko sie ułozy.
-Mamo.. - złamał mi sie głos
To był cios. Nigdy bym nie przypuszczała ze moja siostra wpadnie w takie towarzystwo. Było to dla mnie za dużo. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Muszę sobie wszystko pookładać.
Całusy Peggy
Panie Boże.
Dzisiejsza data jest zdecydowanie zła.. Najpierw wiadomość o stanie Amelki, potem moje wyniki a na koniec rozmowa z rodzicami. Chcesz wiedzieć co z nową? Będzie mi ciężko o tym mówić ale muszę to z siebie wydusić. A więc :
Tej feralnej nocy kartka pogotowia zabrała Amelkę do szpitala (nie wiem gdzie dokładnie). Miała bardzo słaby puls, była nieprzytomna, sina. Zdążyła jedynie nacisnąć przycisk wzywający pielęgniarki. Dlatego było takie zamieszanie na korytarzu. Dlaczego była przykryta kocem? Pielęgniarki nie chciały by małe dzieci widziały Amelię w takim stanie. Około 5 nad ranem Am. była już w szpitalu. Lekarze po ocenieniu sytuacji zabrali ją na salę operacyjną. Nikt jednak nie wie co tam sie działo. Wiadomo tyle że walczyli o jej życie. Potem przyjechali jej rodzice. Byli zrozpaczeni - w pełni ich rozumiem. Tak strasznie bali sie o swoją jedyną córkę. Co prawda lekarze nie są pewni co tak na prawdę się stało ale w 60% podejrzewają zakażenie. Nie określi tego dokładnie. Jej obecny stan jest cięzki. Bardzo cięzki. Skąd o tym wszystkim wiem?. Był u mnie lekarz, na obchodzie. Wiedział że przyjaźniłam się z Amelką i powiedział mi to. Bał mi się o tym powiedzieć, ponieważ wie że jestem wrażliwa i się popłaczę. Tak też się stało, ale przynajmniej wiem co się dzieje z moją koleżanką.
Następnie, tak gdzieś po południu przyszła do mnie pielęgniarka. Powiedziała ze moje wyniki znów są niezadowalające. Nie przeraziłam się tym, ponieważ moje wyniki zawsze były złe. Ale przejdźmy do sedna. Kilka godzin temu byli u mnie rodzice. Jako tako wszystko u nich dobrze, tylko siostra ma jakieś problemy. Nie wiedziała jakie - do tej pory. Jak wiesz (lub nie) wyjechała do Stanów, znów. Nawet sie nie pożegnała - to okropne ale przeboleję.
-Mamo, tato czy coś się stało? - spytałam
-Niee, kochanie nie martw się - odpowiedziała mama z uśmiechem
-Przecież widzę.
-Chyba czas jej powiedzieć.. ja już dłużej tak nie mogę - oznajmił tata
-Pegg, tylko sie nie denerwuj. Twoja siostra ma problem. .Wpadła w tarapaty, ale my z ojcem jej pomożemy i wszystko sie ułozy.
-Ale mamo co się dzieje, dokładnie!
-Jak wiesz poznała tam chłopaka, i on ją wplątał w złe towarzystwo. Narkotyki, alkohol. .
-O matko. .- przeraziłam się
-Ale nie denerwuj się. Ona do nas wraca .. moze nie na stałe ale wraca. Wszystko sie ułozy.
-Mamo.. - złamał mi sie głos
To był cios. Nigdy bym nie przypuszczała ze moja siostra wpadnie w takie towarzystwo. Było to dla mnie za dużo. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Muszę sobie wszystko pookładać.
Całusy Peggy
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Rozdział 11.
Panie Boże.
Był wschód słońca. Siedziałam na łóżku. Było mi zimno. Płakałam. Słyszałam tylko cichy szept rozmów pielęgniarek. Nagle ktoś zapukał do moich dzwi.
-Pegg, kotku śpisz? - zapytała postać
-Nie nie śpie, kimkolwiek jesteś wejdź. - odparłam
-To przecież ja, Eryk.
-O cześć, nie poznałam cię.
-Jak się czujesz?
-Wiesz, że pytasz o to zawsze po przywitaniu.. a tak poza tym świetnie, wspaniale, coraz lepiej.
-Wiem bo sie o ciebie troszczę. Na prawdę ? - zapytał z niedowierzaniem
-Nie jest mi okropnie źle. Czuje w sobie pustkę, odkąd nie ma Amelki. Ostatnie wydarzenia sprawiają ze mam ochotę umrzeć..
-Peggy przestań!. Wiem ze bardzo brakuje ci Am - nam też, ale musimy dać radę. Musimy pokazać że jesteśmy silni, pokonany najgorszą przeszkodę razem. - powiedział po czym mnie przytulił.
Jego obecność sprawia że czuję się lepiej. Mam wrażenie, że nie mam nikogo poza nim. Tak wiele dla mnie robi, stara się. Jest najdojrzalszym chłopakiem jakiego znam. Faktycznie ciężko mi z mi z myślą że "odbiłam" Róży chłopaka ,ale tak już się stało. Jak przyjęła wiadomość o naszym związku? Źle, bardzo źle. Nakrzyczała na mnie, powiedziała że jestem wyrodną przyjaciółką i mnie nienawidzi. Od tej chwili nie chce ze mną rozmawiać. Całkowicie ją rozumiem. Pewnie też bym tak zareagowała. Przez wiele dni nic nie jadałam, z nikim nie rozmawiałam. Chciałam zostać sama. Tak między nami - Eryk to chłopak o jakim zawsze marzyłam. Jest czuły, opiekuńczy ale też potrafi zachować sie jak przyjaciel - pociesza mnie i wspiera. Nie ukrywam jest przystojny ale głownie cenie w nim charakter. Męczyła mnie tylko jedna rzecz..
-Eryk, dlaczego powiedziałeś Róży, że ją kochasz? - zapytałam
-Dlaczego? Chciałem w tobie wzbudzić zazdrość. Lecz będąc z nią zrozumiałem że kocham tylko ciebie. Ty jesteś tą jedyną kobietą na której mi zależy i z którą chce tworzyć rodzinę. - odpowiedział
Na te słowa się popłakałam. Wtuliłam sie w jego ramiona i utonęłam w łzach. Próbował mnie uspokoić lecz potem dostrzegł że to nic nie daje i się poddał. Pewnie chcesz wiedzieć z z Amelią.. przepraszam Cię. Ja też bym chciala to wiedzieć.. Muszę dojść do siebie.
Całusy Peggy.
__________________________________________________________________
Chyba kończę to pisać. Nikomu sie pewnie nie podoba..
Panie Boże.
Był wschód słońca. Siedziałam na łóżku. Było mi zimno. Płakałam. Słyszałam tylko cichy szept rozmów pielęgniarek. Nagle ktoś zapukał do moich dzwi.
-Pegg, kotku śpisz? - zapytała postać
-Nie nie śpie, kimkolwiek jesteś wejdź. - odparłam
-To przecież ja, Eryk.
-O cześć, nie poznałam cię.
-Jak się czujesz?
-Wiesz, że pytasz o to zawsze po przywitaniu.. a tak poza tym świetnie, wspaniale, coraz lepiej.
-Wiem bo sie o ciebie troszczę. Na prawdę ? - zapytał z niedowierzaniem
-Nie jest mi okropnie źle. Czuje w sobie pustkę, odkąd nie ma Amelki. Ostatnie wydarzenia sprawiają ze mam ochotę umrzeć..
-Peggy przestań!. Wiem ze bardzo brakuje ci Am - nam też, ale musimy dać radę. Musimy pokazać że jesteśmy silni, pokonany najgorszą przeszkodę razem. - powiedział po czym mnie przytulił.
Jego obecność sprawia że czuję się lepiej. Mam wrażenie, że nie mam nikogo poza nim. Tak wiele dla mnie robi, stara się. Jest najdojrzalszym chłopakiem jakiego znam. Faktycznie ciężko mi z mi z myślą że "odbiłam" Róży chłopaka ,ale tak już się stało. Jak przyjęła wiadomość o naszym związku? Źle, bardzo źle. Nakrzyczała na mnie, powiedziała że jestem wyrodną przyjaciółką i mnie nienawidzi. Od tej chwili nie chce ze mną rozmawiać. Całkowicie ją rozumiem. Pewnie też bym tak zareagowała. Przez wiele dni nic nie jadałam, z nikim nie rozmawiałam. Chciałam zostać sama. Tak między nami - Eryk to chłopak o jakim zawsze marzyłam. Jest czuły, opiekuńczy ale też potrafi zachować sie jak przyjaciel - pociesza mnie i wspiera. Nie ukrywam jest przystojny ale głownie cenie w nim charakter. Męczyła mnie tylko jedna rzecz..
-Eryk, dlaczego powiedziałeś Róży, że ją kochasz? - zapytałam
-Dlaczego? Chciałem w tobie wzbudzić zazdrość. Lecz będąc z nią zrozumiałem że kocham tylko ciebie. Ty jesteś tą jedyną kobietą na której mi zależy i z którą chce tworzyć rodzinę. - odpowiedział
Na te słowa się popłakałam. Wtuliłam sie w jego ramiona i utonęłam w łzach. Próbował mnie uspokoić lecz potem dostrzegł że to nic nie daje i się poddał. Pewnie chcesz wiedzieć z z Amelią.. przepraszam Cię. Ja też bym chciala to wiedzieć.. Muszę dojść do siebie.
Całusy Peggy.
__________________________________________________________________
Chyba kończę to pisać. Nikomu sie pewnie nie podoba..
niedziela, 12 sierpnia 2012
Rozdział 10.
Panie Boże.
Obudziłam się o 4 nad ranem. Po szpitalnym korytarzy rozlegał się okropny krzyk. Dobiegał z sali 14 - tam gdzie leżałam Amelia ; ta nowa. Otworzyłam oczy i przez uchylone dzwi zobaczyłam biegnące pielęgniarki. Przestraszyłam się. Co prawda nie mogłam wstać, ponieważ miałam podpiętą kroplówkę ale wszystko dokładnie słyszałam.
-Dzwoń po pana doktora! - zawołała jedna
-Pojechał do wypadku na krajówce!
-Pozostaje nam transportować ją do innego szpitala. Nie mamy tutaj takie sprzętu - krzyczały
W tym momencie spanikowałam. Wstałam, zabrałam kroplówkę i powolnym krokiem poszłam na korytarz. Wszystkie dzieci z oddziału już tam były. Zapytałam co sie stało. Nikt nie wiedział . Chwile później pod szpitalem rozległ się dźwięk kartki. Również w tym momencie z pokoju wybiegły wszystkie pielęgniarki.
-Wszyscy do sal, natychmiast!
Nie chcieliśmy robić problemów wiec wszyscy szybko się rozeszli. Kilka osób wbiegło na moją salę. Patrzyliśmy przez uchylone dzwi. Nagle z sali 14, na łóżku wyjechała Amelia - przykryta kocem po czubek nosa, a obok niej grono pielęgniarek. Wszyscy osłupieli. Miliony pytań "co się stało", "czy żyje", "gdzie ją przenoszą" czy "wszystko będzie dobrze" - na żadne z nich nie było odpowiedzi. Małe dzieci w salach płakały. Skąd wiem ? Było słychać ich szloch. Jakoś koło 6 rano zostałam sama w pokoju. Szybko zasnęłam.
Przebudziłam sie około 9. Było cicho. Nadzwyczajnie cicho. Poszłam do pokoju chłopaków.
-Śpicie jeszcze? - zapytałam szeptem
-Nie, nie możemy zasnąć. Zastanawiamy się co z Amelką - powiedzieli chórem
-Ja też. Z jednej strony ciekawi mnie co się stało, ale z drugiej boję się że ...
-Nie koncz. Nawet o tym nie myśl.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Potem spotkałam sie z Erykiem. Nic nie mówiliśmy, tylko się przytuliliśmy. Wypłakałam mu się. Tego mi było trzeba. Panicznie boję się o Amelię. Miej ją w opiece. Niedługo znów sie odezwę.
Całuski Peggy.
____________________________________________________________________
Dziś mam wenę. W R A C A M <3
Panie Boże.
Obudziłam się o 4 nad ranem. Po szpitalnym korytarzy rozlegał się okropny krzyk. Dobiegał z sali 14 - tam gdzie leżałam Amelia ; ta nowa. Otworzyłam oczy i przez uchylone dzwi zobaczyłam biegnące pielęgniarki. Przestraszyłam się. Co prawda nie mogłam wstać, ponieważ miałam podpiętą kroplówkę ale wszystko dokładnie słyszałam.
-Dzwoń po pana doktora! - zawołała jedna
-Pojechał do wypadku na krajówce!
-Pozostaje nam transportować ją do innego szpitala. Nie mamy tutaj takie sprzętu - krzyczały
W tym momencie spanikowałam. Wstałam, zabrałam kroplówkę i powolnym krokiem poszłam na korytarz. Wszystkie dzieci z oddziału już tam były. Zapytałam co sie stało. Nikt nie wiedział . Chwile później pod szpitalem rozległ się dźwięk kartki. Również w tym momencie z pokoju wybiegły wszystkie pielęgniarki.
-Wszyscy do sal, natychmiast!
Nie chcieliśmy robić problemów wiec wszyscy szybko się rozeszli. Kilka osób wbiegło na moją salę. Patrzyliśmy przez uchylone dzwi. Nagle z sali 14, na łóżku wyjechała Amelia - przykryta kocem po czubek nosa, a obok niej grono pielęgniarek. Wszyscy osłupieli. Miliony pytań "co się stało", "czy żyje", "gdzie ją przenoszą" czy "wszystko będzie dobrze" - na żadne z nich nie było odpowiedzi. Małe dzieci w salach płakały. Skąd wiem ? Było słychać ich szloch. Jakoś koło 6 rano zostałam sama w pokoju. Szybko zasnęłam.
Przebudziłam sie około 9. Było cicho. Nadzwyczajnie cicho. Poszłam do pokoju chłopaków.
-Śpicie jeszcze? - zapytałam szeptem
-Nie, nie możemy zasnąć. Zastanawiamy się co z Amelką - powiedzieli chórem
-Ja też. Z jednej strony ciekawi mnie co się stało, ale z drugiej boję się że ...
-Nie koncz. Nawet o tym nie myśl.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Potem spotkałam sie z Erykiem. Nic nie mówiliśmy, tylko się przytuliliśmy. Wypłakałam mu się. Tego mi było trzeba. Panicznie boję się o Amelię. Miej ją w opiece. Niedługo znów sie odezwę.
Całuski Peggy.
____________________________________________________________________
Dziś mam wenę. W R A C A M <3
Rozdział 9.
Panie Boże.
Już dawno do Ciebie nie pisałam, przepraszam. Miałam bardzo dużo na głowie. Może zacznę od początku :
W ostatnim liście pisałam że Róża i Eryk coś do siebie czują. To prawda. Nawet byli ze sobą. Ale to nie trwało długo. To z mojej winy się rozstali. Można wręcz powiedzieć że zrujnowałam moją przyjaźń z Różą. Wstyd się przyznać ale potajemnie spotykałam się z Erykiem - nigdy sobie tego nie wybaczę. Jest mi z tym okropnie źle. Następnie miałam bardzo złe wyniki. Lekarze załamywali ręce. Postanowili dać mi ostatnią chemię. Na szczęście zadziałała. Wyniki polepszyły się. Rodzicom spadł kamień z serca. Jakieś dwa lub trzy tygodnie temu przyjechała do naszego szpitala dziewczyna. Ma na imię Amelia. Jest w moim wieku. Leży w sali obok. To ona pomogła mi w tych trudnych chwilach. Gdy nie miałam nikogo. Nie mogłam z nikim porozmawiać. Była wtedy tylko ona. Swoją drogą Eryk miał wtedy przepustkę. Wrócił przedwczoraj. Dziś odwiedził mnie pierwszy raz
-Hej piękna - powiedział
-Cześć - odpowiedziałam
-Jak tam się czujesz?
-Już dobrze, lekarze sa dobrej myśli
-Ciesze się. Patrz co posyła ci moja babcia !-powiedział
-Ooo! Dziękuję ogromnie. Musisz pozdrowić babcię
-Haha, ona bardzo chce cię poznać? Obiecała przyjechac do szpitala i osobiście podać ci rękę
-Będzie mi niezmiernie miło - odpowiedziałam
Babcia Eryka posłała mi pomarańcze. Mniaam! Ostatnio miałam na nie taka ochotę!. Wiem że pielęgniarki na oddziale nie tolerują rzeczy poza szpitala ale ja je tak uwielbiam. Jutro przyjeżdząją rodzice. Widujemy się co kilka dni, jak kiedyś. Za niedługo mamy obchód lekarzy wiec musze kończyć. Niedługo znów się odezwę.
Całuję Peggy.
_____________________________________________________________
Przepraszam was miski bardzo że nie dodawałam notek ale nie miałam czasu. W ogóle są wakacje, dużo się działo i tych dobrych i złych rzeczy. Wybaczcie, nadrobię obiecuje ; )
Panie Boże.
Już dawno do Ciebie nie pisałam, przepraszam. Miałam bardzo dużo na głowie. Może zacznę od początku :
W ostatnim liście pisałam że Róża i Eryk coś do siebie czują. To prawda. Nawet byli ze sobą. Ale to nie trwało długo. To z mojej winy się rozstali. Można wręcz powiedzieć że zrujnowałam moją przyjaźń z Różą. Wstyd się przyznać ale potajemnie spotykałam się z Erykiem - nigdy sobie tego nie wybaczę. Jest mi z tym okropnie źle. Następnie miałam bardzo złe wyniki. Lekarze załamywali ręce. Postanowili dać mi ostatnią chemię. Na szczęście zadziałała. Wyniki polepszyły się. Rodzicom spadł kamień z serca. Jakieś dwa lub trzy tygodnie temu przyjechała do naszego szpitala dziewczyna. Ma na imię Amelia. Jest w moim wieku. Leży w sali obok. To ona pomogła mi w tych trudnych chwilach. Gdy nie miałam nikogo. Nie mogłam z nikim porozmawiać. Była wtedy tylko ona. Swoją drogą Eryk miał wtedy przepustkę. Wrócił przedwczoraj. Dziś odwiedził mnie pierwszy raz
-Hej piękna - powiedział
-Cześć - odpowiedziałam
-Jak tam się czujesz?
-Już dobrze, lekarze sa dobrej myśli
-Ciesze się. Patrz co posyła ci moja babcia !-powiedział
-Ooo! Dziękuję ogromnie. Musisz pozdrowić babcię
-Haha, ona bardzo chce cię poznać? Obiecała przyjechac do szpitala i osobiście podać ci rękę
-Będzie mi niezmiernie miło - odpowiedziałam
Babcia Eryka posłała mi pomarańcze. Mniaam! Ostatnio miałam na nie taka ochotę!. Wiem że pielęgniarki na oddziale nie tolerują rzeczy poza szpitala ale ja je tak uwielbiam. Jutro przyjeżdząją rodzice. Widujemy się co kilka dni, jak kiedyś. Za niedługo mamy obchód lekarzy wiec musze kończyć. Niedługo znów się odezwę.
Całuję Peggy.
_____________________________________________________________
Przepraszam was miski bardzo że nie dodawałam notek ale nie miałam czasu. W ogóle są wakacje, dużo się działo i tych dobrych i złych rzeczy. Wybaczcie, nadrobię obiecuje ; )
środa, 2 maja 2012
Rozdział 8.
Panie Boże.
Dziś rano, jeszcze przed obchodem wbiegła do mojego pokoju szczęśliwa Róża.
-Peggy obudź się. Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość - krzyczała Róża
-O cześć Różyczko. Co się stało ? - mruknęłam zaspana
-Był u mnie wczoraj wieczorem Eryk. Powiedział mi że od dawna mu się podobam . Bał mi się o tym powiedzieć, bo nie wiedział jaka będzie moja reakcja. Dodał że to ty mu powiedziałaś o moich uczuciach kierowanych do niego.
-A to miła niespodzianka. Czyli co mamy nową parę na szpitalu?
-Chyba tak. Jeszcze dzisiaj ma do mnie wpaść. Jestem bardzo szczęśliwa. - uśmiechała się Róża
-Ja też. Życzę wam duuużo szczęścia moi mili .
-Idę powiedzieć chłopakom o tym co wczoraj się wydarzyło, idziesz ze mną ?
-Nie, poleżę jeszcze trochę.
-Jasne. Wpadnij do nas później .
-Nie ma sprawy, wpadnę zaraz po obchodzie.
Róża wyszła z mojego pokoju lekko podskakując. Niedługo później przyszedł lekarz.
-Jak tam na dzisiaj Pegg ? - spytał pan Strass
-Jak zwykle. Nudno tutaj. Kiedy kolejna chemia ?
-Z tego co widzę po wynikach badać za kilka dni, ponieważ twoje zdrowie wraca do formy. Porównując wyniki początkowe a teraźniejsze jesteś na bardzo dobrej drodze aby wyzdrowieć. - powiedział doktor
-A to miła niespodzianka. Cieszę się.
-Ja również ślicznotko.
Mój lekarz prowadzący był zawsze taki wesoły, uśmiechnięty i pełen dobrej energii. Nawet kiedy byłam smutna, pomagał mi. Co dzień wymyślał dla mnie nowe przezwiska. Najbardziej lubię Pegg; z jego ust to brzmi tak słodko. Dziś piątek, więc przyjadą rodzice. Mają mi przywieść MP3. Cieszę się, będę miała zajęcie. Choć w taki sposób mi pomogą. Obiecałam Róży , że wpadnę do niej po obchodzie. Niedługo znów się odezwę.
Całusy Peggy.
Panie Boże.
Dziś rano, jeszcze przed obchodem wbiegła do mojego pokoju szczęśliwa Róża.
-Peggy obudź się. Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość - krzyczała Róża
-O cześć Różyczko. Co się stało ? - mruknęłam zaspana
-Był u mnie wczoraj wieczorem Eryk. Powiedział mi że od dawna mu się podobam . Bał mi się o tym powiedzieć, bo nie wiedział jaka będzie moja reakcja. Dodał że to ty mu powiedziałaś o moich uczuciach kierowanych do niego.
-A to miła niespodzianka. Czyli co mamy nową parę na szpitalu?
-Chyba tak. Jeszcze dzisiaj ma do mnie wpaść. Jestem bardzo szczęśliwa. - uśmiechała się Róża
-Ja też. Życzę wam duuużo szczęścia moi mili .
-Idę powiedzieć chłopakom o tym co wczoraj się wydarzyło, idziesz ze mną ?
-Nie, poleżę jeszcze trochę.
-Jasne. Wpadnij do nas później .
-Nie ma sprawy, wpadnę zaraz po obchodzie.
Róża wyszła z mojego pokoju lekko podskakując. Niedługo później przyszedł lekarz.
-Jak tam na dzisiaj Pegg ? - spytał pan Strass
-Jak zwykle. Nudno tutaj. Kiedy kolejna chemia ?
-Z tego co widzę po wynikach badać za kilka dni, ponieważ twoje zdrowie wraca do formy. Porównując wyniki początkowe a teraźniejsze jesteś na bardzo dobrej drodze aby wyzdrowieć. - powiedział doktor
-A to miła niespodzianka. Cieszę się.
-Ja również ślicznotko.
Mój lekarz prowadzący był zawsze taki wesoły, uśmiechnięty i pełen dobrej energii. Nawet kiedy byłam smutna, pomagał mi. Co dzień wymyślał dla mnie nowe przezwiska. Najbardziej lubię Pegg; z jego ust to brzmi tak słodko. Dziś piątek, więc przyjadą rodzice. Mają mi przywieść MP3. Cieszę się, będę miała zajęcie. Choć w taki sposób mi pomogą. Obiecałam Róży , że wpadnę do niej po obchodzie. Niedługo znów się odezwę.
Całusy Peggy.
czwartek, 26 kwietnia 2012
Rozdział 7.
Panie Boże.
Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Dzisiaj chemia. Zbliża się weekend więc mogę iść do domu. Rodzice przyjadą jutro o 14; tuż po obchodzie. Cieszę się, że mogę stąd wyjść. Moi szkolni koledzy i koleżanki maja mnie odwiedzić. Bardzo się cieszę. Niedawno tata przywiózł mi list ze szkoły.
"Kochana Peggy. Zwracamy się do ciebie w imieniu całej szkoły. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz miłą, uśmiechniętą, piegowatą Peggy którą tak kochamy. Z niecierpliwością czekamy na weekend, aby móc cię odwiedzić. Cała szkoła bardzo za tobą tęskni. Zdrowiej szybko i wracaj do nas"
Oczywiście to nie cała treść tego listu. Podpisało się pod nim; o ile dobrze liczę 20 osób. Bardzo się ucieszyłam jak to przeczytałam. Miło dostać taki liścik. Wiele on dla mnie znaczy. To również czas aby przedstawić ci moją szkolną przyjaciółkę. Nazywa się Floor i chodzi ze mną do klasy. Nazywaliśmy ją "nową", ponieważ dołączyła do naszej klasy trzy lata temu. Gdy dowiedziała się o mojej chorobie bardzo się przejęła. Była dla mnie ogromnym wsparciem. Bez niej poddałabym się na starcie. Wraz ze swoim chłopakiem Oscarem dali początek szkolnej akcji oddawania krwi. Wszyscy bardzo się zaangażowali.
Floor odwiedziła mnie kilka razy, ale jednocześnie przeprosiła, że rzadko do mnie wpada. Ma dużo zajęć, nauki- rozumiem ją, i nie mam jej tego za złe. Nagle poczułam, że ktoś wchodzi do mojej sali.
-Cześć Peggy. - przywitał się Eryk.
-O hej - odpowiedziałam
-Jak się czujesz? Przyniosłem ci misia, żeby było ci lepiej .- zaśmiał się wolontariusz
-W porządku. Jej, dziękuję Ci - przytuliłam Eryka
-Nie ma za co. Mam nadzieję, że choć w taki sposób cię pocieszę.
-Robisz dla mnie tak dużo. Sam fakt, że ktoś mnie odwiedza jest dla mnie pocieszeniem. A Eryku jak już jesteś chciałabym z tobą porozmawiać.
-Tak, słucham cię.
-Bo widzisz, rozmawiałam ostatnio z moją koleżanką. Delikatnie mówiąc; podobasz jej się. Nie zrozum mnie źle, nie chcę się bawić w swatkę ale zależy mi na jej szczęściu. Chyba się domyślasz o kogo mi chodzi prawda?
-O Różę? - zapytał chłopak
-Tak, właśnie Różę. Czy mógłbyś z nią pogadać? - zapytałam
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Eryk pożegnał się i wyszedł. Wstałam z łóżka i dyskretnie śledziłam go wzrokiem. Widziałam, że wszedł do pokoju Róży. Aż pisnęłam z radości. Chciałbym, żeby byli razem.
Całusy Peggy
____________________________________________________________________
Nikt nie czyta, wiem. Ale piszę to dla siebie. Mogę się w jakiś sposób wygadać. Nie żebym była chora czy coś, ale mam nadmiar słów.
Panie Boże.
Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Dzisiaj chemia. Zbliża się weekend więc mogę iść do domu. Rodzice przyjadą jutro o 14; tuż po obchodzie. Cieszę się, że mogę stąd wyjść. Moi szkolni koledzy i koleżanki maja mnie odwiedzić. Bardzo się cieszę. Niedawno tata przywiózł mi list ze szkoły.
"Kochana Peggy. Zwracamy się do ciebie w imieniu całej szkoły. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz miłą, uśmiechniętą, piegowatą Peggy którą tak kochamy. Z niecierpliwością czekamy na weekend, aby móc cię odwiedzić. Cała szkoła bardzo za tobą tęskni. Zdrowiej szybko i wracaj do nas"
Oczywiście to nie cała treść tego listu. Podpisało się pod nim; o ile dobrze liczę 20 osób. Bardzo się ucieszyłam jak to przeczytałam. Miło dostać taki liścik. Wiele on dla mnie znaczy. To również czas aby przedstawić ci moją szkolną przyjaciółkę. Nazywa się Floor i chodzi ze mną do klasy. Nazywaliśmy ją "nową", ponieważ dołączyła do naszej klasy trzy lata temu. Gdy dowiedziała się o mojej chorobie bardzo się przejęła. Była dla mnie ogromnym wsparciem. Bez niej poddałabym się na starcie. Wraz ze swoim chłopakiem Oscarem dali początek szkolnej akcji oddawania krwi. Wszyscy bardzo się zaangażowali.
Floor odwiedziła mnie kilka razy, ale jednocześnie przeprosiła, że rzadko do mnie wpada. Ma dużo zajęć, nauki- rozumiem ją, i nie mam jej tego za złe. Nagle poczułam, że ktoś wchodzi do mojej sali.
-Cześć Peggy. - przywitał się Eryk.
-O hej - odpowiedziałam
-Jak się czujesz? Przyniosłem ci misia, żeby było ci lepiej .- zaśmiał się wolontariusz
-W porządku. Jej, dziękuję Ci - przytuliłam Eryka
-Nie ma za co. Mam nadzieję, że choć w taki sposób cię pocieszę.
-Robisz dla mnie tak dużo. Sam fakt, że ktoś mnie odwiedza jest dla mnie pocieszeniem. A Eryku jak już jesteś chciałabym z tobą porozmawiać.
-Tak, słucham cię.
-Bo widzisz, rozmawiałam ostatnio z moją koleżanką. Delikatnie mówiąc; podobasz jej się. Nie zrozum mnie źle, nie chcę się bawić w swatkę ale zależy mi na jej szczęściu. Chyba się domyślasz o kogo mi chodzi prawda?
-O Różę? - zapytał chłopak
-Tak, właśnie Różę. Czy mógłbyś z nią pogadać? - zapytałam
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Eryk pożegnał się i wyszedł. Wstałam z łóżka i dyskretnie śledziłam go wzrokiem. Widziałam, że wszedł do pokoju Róży. Aż pisnęłam z radości. Chciałbym, żeby byli razem.
Całusy Peggy
____________________________________________________________________
Nikt nie czyta, wiem. Ale piszę to dla siebie. Mogę się w jakiś sposób wygadać. Nie żebym była chora czy coś, ale mam nadmiar słów.
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Rozdział 6.
Panie Boże.
Dzisiaj chemia. Muszę to jakoś znieść, będzie ciężko ale nie mam wyjścia. Albo chce pokonać chorobę, albo się poddam i umrę. Dziś znów odwiedził mnie Eryk. Coraz bardziej go lubię, jest dla mnie bardzo miły.
-Jeśli mnie tak często będzie odwiedzał to się w tobie zakocham - zażartowałam
-Jestem aż tak przystojny?-spytał Eryk
-No wiesz, każdy ma swoją urodę..
-Ej, nie podrywaj mnie - śmiał się Eryk
-Nie podrywam. To ty ze mną flirtujesz.
-Dobra, po równo. Heh- zachichotał
Mój pokój wypełnił dobry nastrój. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, flirtowaliśmy ze sobą ale wszystko w granicach rozsądku. Było bardzo miło dopóki nie weszła Róża. Z tego co wiem Róża zakochała się w Eryku. Pewnie było jej przykro, że przychodzi do mnie. Postanowiłam z nia porozmawiać od razu jak Eryk wyjdzie.
-Dobra dziewczyny, ja się pożegnam, mam jeszcze zajęcie popołudniowe. Wpadnę do ciebie Peggy jutro.
-Jasne, przychodź kiedy chcesz.
-Cześć Eryk!- zawołała Róża
-Do widzenia Różo- odpowiedział jej wolontariusz
Od razu rozpoczęłam rozmawiać z Różą.
-Różyczko, czy tobie się aby nie podoba Eryk ? - zapytałam
-Nie, skąd. Jest wolontariuszem, odwiedza cię. To normalne że się żegnamy.
-Kogo, jak kogo ale mnie nie okłamiesz. Widzę przecież...
-Dobrze, masz rację podoba mi się Eryk, ale on mnie nawet nie znaaa.. - zaczęła mówić Róża
-Zna cię, zna. Musisz z nim porozmawiać. - doradziłam szpitalnej koleżance
-Postaram się. Teraz cię przepraszam, ale za chwilę przyjeżdża moja ciocia, muszę byc w pokoju.- przytulając mnie, wyszła
-Dobrze. Zajrzę do ciebie wieczorem.
I wyszło szydło z worka. Róża kocha się w Eryku a ja z nim flirtuje. Muszę to przemyśleć. Muszę kończyć - czuje nadchodzącą pielęgniarkę. Witaj chemio !
Całusy Peggy
Panie Boże.
Dzisiaj chemia. Muszę to jakoś znieść, będzie ciężko ale nie mam wyjścia. Albo chce pokonać chorobę, albo się poddam i umrę. Dziś znów odwiedził mnie Eryk. Coraz bardziej go lubię, jest dla mnie bardzo miły.
-Jeśli mnie tak często będzie odwiedzał to się w tobie zakocham - zażartowałam
-Jestem aż tak przystojny?-spytał Eryk
-No wiesz, każdy ma swoją urodę..
-Ej, nie podrywaj mnie - śmiał się Eryk
-Nie podrywam. To ty ze mną flirtujesz.
-Dobra, po równo. Heh- zachichotał
Mój pokój wypełnił dobry nastrój. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, flirtowaliśmy ze sobą ale wszystko w granicach rozsądku. Było bardzo miło dopóki nie weszła Róża. Z tego co wiem Róża zakochała się w Eryku. Pewnie było jej przykro, że przychodzi do mnie. Postanowiłam z nia porozmawiać od razu jak Eryk wyjdzie.
-Dobra dziewczyny, ja się pożegnam, mam jeszcze zajęcie popołudniowe. Wpadnę do ciebie Peggy jutro.
-Jasne, przychodź kiedy chcesz.
-Cześć Eryk!- zawołała Róża
-Do widzenia Różo- odpowiedział jej wolontariusz
Od razu rozpoczęłam rozmawiać z Różą.
-Różyczko, czy tobie się aby nie podoba Eryk ? - zapytałam
-Nie, skąd. Jest wolontariuszem, odwiedza cię. To normalne że się żegnamy.
-Kogo, jak kogo ale mnie nie okłamiesz. Widzę przecież...
-Dobrze, masz rację podoba mi się Eryk, ale on mnie nawet nie znaaa.. - zaczęła mówić Róża
-Zna cię, zna. Musisz z nim porozmawiać. - doradziłam szpitalnej koleżance
-Postaram się. Teraz cię przepraszam, ale za chwilę przyjeżdża moja ciocia, muszę byc w pokoju.- przytulając mnie, wyszła
-Dobrze. Zajrzę do ciebie wieczorem.
I wyszło szydło z worka. Róża kocha się w Eryku a ja z nim flirtuje. Muszę to przemyśleć. Muszę kończyć - czuje nadchodzącą pielęgniarkę. Witaj chemio !
Całusy Peggy
Rozdział 5.
Panie Boże.
Noc prawie nieprzespana. Boję się rozmowy z mamą. Nie chce jej mówić całej prawdy, ponieważ nie chce jej ranić. Ale z drugiej strony mogła mi od razu powiedzieć, że Eva wyjeżdża. Przepłakałam pół nocy. Jest mi źle. Róża ma dziś przeszczep. Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze.
Jak co trzy dni odwiedza mnie ktoś z wolontariatu. Dzisiaj przyszedł chłopak. Nie poznałam go wcześniej.
-Witaj, nazywam się Eryk i pracuję ochotniczo w wolontariacie. - przedstawił się chłopak
-Cześć, nazywam się Peggy. Miło cię poznać
-Cała przyjemność po mojej stronie. - odparł Eryk
I tak zaczęła sie moja przygoda z Erykiem. Porozmawialiśmy kilka minut po czym wybraliśmy się na przechadzkę po szpitalu. Swoją drogą wolontariusz miał bardzo ciekawą osobowość. Był miłym, mówił otwarcie o swoich zainteresowaniach czy poglądach. Choć tak wiele się o nie dowiedziałam, skrywał pewną tajemnicę której nie umiałam rozgryźć. Rozmawiając, przypomniałam sobie o moich rodzicach. Mieli dzisiaj przyjechać. Musiałam przeprosić wolontariusza i udać się do sali.
Wbiegałam do pokoju. Rodzice już tam na mnie czekali.
-Cześć kochanie. - przywitała się mama
-Cześć mamo. - odburknęłam
-Tak jak obiecałem, przyprowadziłem mamę i możemy spokojnie porozmawiać - dodał tata.
-Wiem, postąpiłam okropnie nie mówiąc ci o wyjeździe Evy do USA ale ja to zrobiła tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Jesteś tutaj, sama, bez rodziny - uwierz mi nie chciałam cię bardziej przygnębiać.
-Wiele o tym myślałam przez ostatnie dnie. Chodzą po szpitalu spotkałam małego chłopczyka powiedział mi, że jego rodzice go nie odwiedzają, nie ma żadnego kontaktu z nimi. Zrobiło mi się okropnie smutno. Postanowiłam że wam to wybaczę. Jesteście dla mnie bardzo ważni, bez was poddałabym się. Dziękuję że jesteście ze mną. - powiedziałam rodzicom
-Kotku... kochamy cię najbardziej na świecie. Wygramy walkę z chorobą, nie poddamy się. - mama zaczęła płakać
Nadszedł czas obchodu lekarskiego. Ucałowałam mamę i tatę, oczekując na doktora Strass-a .
Całusy Peggy.
Panie Boże.
Noc prawie nieprzespana. Boję się rozmowy z mamą. Nie chce jej mówić całej prawdy, ponieważ nie chce jej ranić. Ale z drugiej strony mogła mi od razu powiedzieć, że Eva wyjeżdża. Przepłakałam pół nocy. Jest mi źle. Róża ma dziś przeszczep. Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze.
Jak co trzy dni odwiedza mnie ktoś z wolontariatu. Dzisiaj przyszedł chłopak. Nie poznałam go wcześniej.
-Witaj, nazywam się Eryk i pracuję ochotniczo w wolontariacie. - przedstawił się chłopak
-Cześć, nazywam się Peggy. Miło cię poznać
-Cała przyjemność po mojej stronie. - odparł Eryk
I tak zaczęła sie moja przygoda z Erykiem. Porozmawialiśmy kilka minut po czym wybraliśmy się na przechadzkę po szpitalu. Swoją drogą wolontariusz miał bardzo ciekawą osobowość. Był miłym, mówił otwarcie o swoich zainteresowaniach czy poglądach. Choć tak wiele się o nie dowiedziałam, skrywał pewną tajemnicę której nie umiałam rozgryźć. Rozmawiając, przypomniałam sobie o moich rodzicach. Mieli dzisiaj przyjechać. Musiałam przeprosić wolontariusza i udać się do sali.
Wbiegałam do pokoju. Rodzice już tam na mnie czekali.
-Cześć kochanie. - przywitała się mama
-Cześć mamo. - odburknęłam
-Tak jak obiecałem, przyprowadziłem mamę i możemy spokojnie porozmawiać - dodał tata.
-Wiem, postąpiłam okropnie nie mówiąc ci o wyjeździe Evy do USA ale ja to zrobiła tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Jesteś tutaj, sama, bez rodziny - uwierz mi nie chciałam cię bardziej przygnębiać.
-Wiele o tym myślałam przez ostatnie dnie. Chodzą po szpitalu spotkałam małego chłopczyka powiedział mi, że jego rodzice go nie odwiedzają, nie ma żadnego kontaktu z nimi. Zrobiło mi się okropnie smutno. Postanowiłam że wam to wybaczę. Jesteście dla mnie bardzo ważni, bez was poddałabym się. Dziękuję że jesteście ze mną. - powiedziałam rodzicom
-Kotku... kochamy cię najbardziej na świecie. Wygramy walkę z chorobą, nie poddamy się. - mama zaczęła płakać
Nadszedł czas obchodu lekarskiego. Ucałowałam mamę i tatę, oczekując na doktora Strass-a .
Całusy Peggy.
Rozdział 4.
Panie Boże.
Rano obudziła mnie pielęgniarka Lila. Lubię ją. Jest dla mnie bardzo miła. Następnie lekarze mieli obchód. Pytali jak się czuję, czy wszystko u mnie dobrze. Powiedziałam że tak i spławiłam ich. Umówiłam się wczoraj z Różą i chłopakami że pójdziemy na dół; do kafejki. Gdy miałam wychodzić na spotkanie z nimi, zjawił się tata. Z reguły jest w pracy, lecz dzisiaj jest inaczej.
-Cześć córeczko, jak się czujesz? - zapytał troskliwie tata
-Cześć, dość dobrze. A co ty tutaj robisz? - zapytałam
-Przyszedłem z tobą porozmawiać. Od naszego ostatniego spotkanie minęło trochę czasu, mieliśmy chwile, żeby sobie co nieco przemyśleć. Wspólnie z mamą, doszliśmy do wniosku że zbyt rzadko cię odwiedzamy.
-A własnie gdzie mama ?- przerwałam tacie
-Została w domu, źle się czuje. Ale zaczekaj daj mi dokończyć- ciągnął dalej tata. Twojej mamie jest przykro z powodu waszej ostatniej kłótni. Prawie całą noc nie spała, ciągle płacze.
-Ale tato, jak ja się mam czuć ?! . Eva wyjechała na całe pół roku, bez wyjaśnienia a mama o wszystkim wiedziała. Straciłam zaufanie do najbliższych mi osób.- krzycząc, płynęły mi łzy po policzkach
-Peggy wiemy, że bardzo cierpisz z powodu swojej choroby, lecz krzyk i kłótnie to nie rozwiązanie.
-Gdyby Eva nie wyjechała wszystko było by w porządku.. Przepraszam cię tato, ale umówiłam się z moimi przyjaciółmi. Przyprowadź mamę, to wspólnie porozmawiamy.- wyjaśniłam tacie
-Dobrze. Zastanów się nad tym co chcesz powiedzieć mamie. Trzymaj się kochanie- powiedział tata wychodzą z pokoju.
Chwilę później do pokoju weszła wesoła gromadka moich znajomych. Chyba widzieli mojego tatę, ale nic nie mówili. Róża tylko spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, lecz nic nie powiedziała. Chyba nie chciała mówić przy chłopakach. Zamknęliśmy za sobą dzwi i powędrowaliśmy do kafejki.
Całusy Peggy.
Panie Boże.
Rano obudziła mnie pielęgniarka Lila. Lubię ją. Jest dla mnie bardzo miła. Następnie lekarze mieli obchód. Pytali jak się czuję, czy wszystko u mnie dobrze. Powiedziałam że tak i spławiłam ich. Umówiłam się wczoraj z Różą i chłopakami że pójdziemy na dół; do kafejki. Gdy miałam wychodzić na spotkanie z nimi, zjawił się tata. Z reguły jest w pracy, lecz dzisiaj jest inaczej.
-Cześć córeczko, jak się czujesz? - zapytał troskliwie tata
-Cześć, dość dobrze. A co ty tutaj robisz? - zapytałam
-Przyszedłem z tobą porozmawiać. Od naszego ostatniego spotkanie minęło trochę czasu, mieliśmy chwile, żeby sobie co nieco przemyśleć. Wspólnie z mamą, doszliśmy do wniosku że zbyt rzadko cię odwiedzamy.
-A własnie gdzie mama ?- przerwałam tacie
-Została w domu, źle się czuje. Ale zaczekaj daj mi dokończyć- ciągnął dalej tata. Twojej mamie jest przykro z powodu waszej ostatniej kłótni. Prawie całą noc nie spała, ciągle płacze.
-Ale tato, jak ja się mam czuć ?! . Eva wyjechała na całe pół roku, bez wyjaśnienia a mama o wszystkim wiedziała. Straciłam zaufanie do najbliższych mi osób.- krzycząc, płynęły mi łzy po policzkach
-Peggy wiemy, że bardzo cierpisz z powodu swojej choroby, lecz krzyk i kłótnie to nie rozwiązanie.
-Gdyby Eva nie wyjechała wszystko było by w porządku.. Przepraszam cię tato, ale umówiłam się z moimi przyjaciółmi. Przyprowadź mamę, to wspólnie porozmawiamy.- wyjaśniłam tacie
-Dobrze. Zastanów się nad tym co chcesz powiedzieć mamie. Trzymaj się kochanie- powiedział tata wychodzą z pokoju.
Chwilę później do pokoju weszła wesoła gromadka moich znajomych. Chyba widzieli mojego tatę, ale nic nie mówili. Róża tylko spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, lecz nic nie powiedziała. Chyba nie chciała mówić przy chłopakach. Zamknęliśmy za sobą dzwi i powędrowaliśmy do kafejki.
Całusy Peggy.
niedziela, 22 kwietnia 2012
Rozdział 3.
Panie Boże.
Wieczorna rozmowa z małym chłopczykiem z oddziału Chorób Wewnętrznych dała mi do myślenia. Jego rodzice w ogóle go nie odwiedzają, jego rodzeństwo ma własne rodziny i nie interesuję się jego losem. Co w nim podziwiam ? To że nie płacze. Jest chory, lecz zachowuje pozory normalności. Bawi się z innymi dziećmi, śmieje się, rozmawia. To jest wspaniałe. Ja sama nie dałabym rady. Wspólnie z Różą uznałyśmy, iż możemy zostać siostrami. Mamy bardzo podobne charaktery. Jesteśmy nieśmiałe, wrażliwe i co ważne boimy się śmierci. Mam szpitalną przyjaciółkę. Znamy się dopiero kilka dni a zachowujemy się jak stare, dobre kumpele. Jedyne co nas dzieli to inne choroby. Ostatnio dużo rozmawiamy. Dała mi kilka rad, jak żyć aby się nie załamać.
-Po pierwsze nie płacz. Pokaż że jesteś silna. Uwierz w siebie, że wygrasz z chorobą. Po drugie nie myśl tak dużo o przyszłości, co się wydarzy to się wydarzy. Po trzecie znajdź osobę której zaufasz w stu procentach, która będzie dla ciebie wparciem.
-Dziękuję Ci Różyczko. Los dał mi w prezencie chorobę którą ciężko pokonać, ale mam nadzieję że mi sie uda. Wierze w to. Dziękuję, że mogę na ciebie liczyć. Jesteś kochana.
Znów się popłakałam. Zaufałam jej, a ona mi. Od tej pory byłyśmy najlepszymi kumpelami.
Co z chłopakami ? Chłopcy jak to chłopcy tylko zabawa im w głupie. Robili nam różne głupie numery, kawały a my śmiałyśmy się z tego. Nawet doktor Strass miał z tego ubaw. A tak poza tym to niezły z niego kawalarz. Potrafi rozśmieszyć najsmutniejsze dziecko na świecie. Szpital to nie koniec świata. Poznałam tutaj wiele ciekawych osób.
Mam fantastycznych przyjaciół, rodzinę. Wierzę że wspólnie pokonamy chorobę.
Przepraszam Cię. Zbliża się czas chemii. Dzisiaj towarzyszy mi Róża.
Całusy Peggy .
Panie Boże.
Wieczorna rozmowa z małym chłopczykiem z oddziału Chorób Wewnętrznych dała mi do myślenia. Jego rodzice w ogóle go nie odwiedzają, jego rodzeństwo ma własne rodziny i nie interesuję się jego losem. Co w nim podziwiam ? To że nie płacze. Jest chory, lecz zachowuje pozory normalności. Bawi się z innymi dziećmi, śmieje się, rozmawia. To jest wspaniałe. Ja sama nie dałabym rady. Wspólnie z Różą uznałyśmy, iż możemy zostać siostrami. Mamy bardzo podobne charaktery. Jesteśmy nieśmiałe, wrażliwe i co ważne boimy się śmierci. Mam szpitalną przyjaciółkę. Znamy się dopiero kilka dni a zachowujemy się jak stare, dobre kumpele. Jedyne co nas dzieli to inne choroby. Ostatnio dużo rozmawiamy. Dała mi kilka rad, jak żyć aby się nie załamać.
-Po pierwsze nie płacz. Pokaż że jesteś silna. Uwierz w siebie, że wygrasz z chorobą. Po drugie nie myśl tak dużo o przyszłości, co się wydarzy to się wydarzy. Po trzecie znajdź osobę której zaufasz w stu procentach, która będzie dla ciebie wparciem.
-Dziękuję Ci Różyczko. Los dał mi w prezencie chorobę którą ciężko pokonać, ale mam nadzieję że mi sie uda. Wierze w to. Dziękuję, że mogę na ciebie liczyć. Jesteś kochana.
Znów się popłakałam. Zaufałam jej, a ona mi. Od tej pory byłyśmy najlepszymi kumpelami.
Co z chłopakami ? Chłopcy jak to chłopcy tylko zabawa im w głupie. Robili nam różne głupie numery, kawały a my śmiałyśmy się z tego. Nawet doktor Strass miał z tego ubaw. A tak poza tym to niezły z niego kawalarz. Potrafi rozśmieszyć najsmutniejsze dziecko na świecie. Szpital to nie koniec świata. Poznałam tutaj wiele ciekawych osób.
Mam fantastycznych przyjaciół, rodzinę. Wierzę że wspólnie pokonamy chorobę.
Przepraszam Cię. Zbliża się czas chemii. Dzisiaj towarzyszy mi Róża.
Całusy Peggy .
Rozdział 2.
Panie Boże.
Wstałam o 7. Przyjechali rodzice. Zdziwiłam się, bo nie było z nimi siostry. Chwile później dowiedziałam się okropnej rzeczy . . . Eva wyjechała do Stanów Zjednoczonych na całe pół roku. Od razu zaczęłam płakać. Eva była niewiele starsza ode mnie, ale bardzo mądra.Była w tamtej chwili moim największym wsparciem.
-Peggy proszę nie płacz. - powiedziała łamiącym się głosem mama
-Mamo, jak ona mogła wyjechać bez pożegnania ?!
-Córciu, Eva cię bardzo kocha. Zostawiła ci list w którym wszystko pisze. - odparła mama, podając mi list
-Nie chcę go. Możesz jej powiedzieć że umarłam !
-Peggy, ona wróci . - mówiła mama
-Niech nie wraca. Niech zniknie z mojego życia.
Jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Powiedziałam rodzicom żeby poszli.Chciałam wtedy zostać sama. Wysłuchali mnie. Wieczorem odwiedziła mnie Róża. Znów się popłakałam. Miałam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Na szczęście była ze mną Róża, nie dała mi sie załamać.
W nocy prawie nie spałam. Nie dość, że moja siostra wyjechała to jeszcze te mdłości.Chemioterapia mi nie służy. . Rano był u mnie lekarz Strass - lubię go, bardzo miły pan. Zawsze poprawi mi humor.
Dziś kolejne badania. Muszę jakoś wytrzymać. Idę do Róży i chłopaków. Odezwę się później.
Całusy Peggy.
________________________________________________________________
Nikomu sie nie podoba. Spoko, piszę to dla siebie.
Panie Boże.
Wstałam o 7. Przyjechali rodzice. Zdziwiłam się, bo nie było z nimi siostry. Chwile później dowiedziałam się okropnej rzeczy . . . Eva wyjechała do Stanów Zjednoczonych na całe pół roku. Od razu zaczęłam płakać. Eva była niewiele starsza ode mnie, ale bardzo mądra.Była w tamtej chwili moim największym wsparciem.
-Peggy proszę nie płacz. - powiedziała łamiącym się głosem mama
-Mamo, jak ona mogła wyjechać bez pożegnania ?!
-Córciu, Eva cię bardzo kocha. Zostawiła ci list w którym wszystko pisze. - odparła mama, podając mi list
-Nie chcę go. Możesz jej powiedzieć że umarłam !
-Peggy, ona wróci . - mówiła mama
-Niech nie wraca. Niech zniknie z mojego życia.
Jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Powiedziałam rodzicom żeby poszli.Chciałam wtedy zostać sama. Wysłuchali mnie. Wieczorem odwiedziła mnie Róża. Znów się popłakałam. Miałam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Na szczęście była ze mną Róża, nie dała mi sie załamać.
W nocy prawie nie spałam. Nie dość, że moja siostra wyjechała to jeszcze te mdłości.Chemioterapia mi nie służy. . Rano był u mnie lekarz Strass - lubię go, bardzo miły pan. Zawsze poprawi mi humor.
Dziś kolejne badania. Muszę jakoś wytrzymać. Idę do Róży i chłopaków. Odezwę się później.
Całusy Peggy.
________________________________________________________________
Nikomu sie nie podoba. Spoko, piszę to dla siebie.
Rozdział 1.
Panie Boże.
Znów do ciebie piszę. Mam chwilę, aby napisać ten list ponieważ za chwilę idę na przechadzkę po szpitalu. Ostatnio dostałam pierwszą chemię. Straszne uczucie. Lekarze powiedzieli mi że wszystko będzie dobrze choć na początku mogę się źle czuć. Jestem w tym szpitalu nowa, więc postanowiłam poznać moich rówieśników. Na korytarzu spotkałam pewną dziewczynę, od razu rozpoczęłam rozmowę.
-Cześć, jestem Peggy, jak się nazywasz ?
-Cześć, mam na imię Róża. Jesteś tutaj nowa? - odpowiedziała nowo poznana koleżanka
-Tak, przyjechałam tutaj 2 dni temu. A ty?
-Nie, ja tu już prawie mieszkam- zaśmiała się Róża
-Może oprowadzisz mnie i zapoznasz z resztą pacjentów? - zapytałam nieśmiało
-Jasne, chodźmy.
I tak właśnie poznałam Różę. Jak później się okazało jest tutaj wiele nastolatków z różnymi chorobami. Bardzo mili ludzie, i bardzo rozmowni. Przesiedzieliśmy kilka godzin razem rozmawiając, śmiejąc się. Prawie zapomniałam że jestem w szpitalu. Niestety nasze spotkanie przerwała pielęgniarka która kazała nam iść do swoich pokoi. Jutro przyjadą rodzice z siostrą. Bardzo mnie wspierają. Kocham ich najbardziej na świecie.
Pozwolisz, że pójdę spać. Bardzo zmęczył mnie ten dzień.Dobranoc .
Całusy Peggy .
_____________________________________________________________________
Krótki początek. Chce zobaczyć jak zareagujecie. Czy mam dalej się starać.
Rozdziały byłyby opierane na książce "Oskar i pani Róża" (serdecznie polecam) oraz na mojej wyobraźni.
Panie Boże.
Znów do ciebie piszę. Mam chwilę, aby napisać ten list ponieważ za chwilę idę na przechadzkę po szpitalu. Ostatnio dostałam pierwszą chemię. Straszne uczucie. Lekarze powiedzieli mi że wszystko będzie dobrze choć na początku mogę się źle czuć. Jestem w tym szpitalu nowa, więc postanowiłam poznać moich rówieśników. Na korytarzu spotkałam pewną dziewczynę, od razu rozpoczęłam rozmowę.
-Cześć, jestem Peggy, jak się nazywasz ?
-Cześć, mam na imię Róża. Jesteś tutaj nowa? - odpowiedziała nowo poznana koleżanka
-Tak, przyjechałam tutaj 2 dni temu. A ty?
-Nie, ja tu już prawie mieszkam- zaśmiała się Róża
-Może oprowadzisz mnie i zapoznasz z resztą pacjentów? - zapytałam nieśmiało
-Jasne, chodźmy.
I tak właśnie poznałam Różę. Jak później się okazało jest tutaj wiele nastolatków z różnymi chorobami. Bardzo mili ludzie, i bardzo rozmowni. Przesiedzieliśmy kilka godzin razem rozmawiając, śmiejąc się. Prawie zapomniałam że jestem w szpitalu. Niestety nasze spotkanie przerwała pielęgniarka która kazała nam iść do swoich pokoi. Jutro przyjadą rodzice z siostrą. Bardzo mnie wspierają. Kocham ich najbardziej na świecie.
Pozwolisz, że pójdę spać. Bardzo zmęczył mnie ten dzień.Dobranoc .
Całusy Peggy .
_____________________________________________________________________
Krótki początek. Chce zobaczyć jak zareagujecie. Czy mam dalej się starać.
Rozdziały byłyby opierane na książce "Oskar i pani Róża" (serdecznie polecam) oraz na mojej wyobraźni.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)